Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/453

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

olbrzymią altanę, złożoną z winnej latorośli, która przerzucając się z drzew sąsiednich, na ściany domu pobielonego na biało, tworzy zielone, fantastyczne festony i łagodzi pół-cieniami zmieniąjącemi miejsce za każdym podmuchem wiatru olśniewającą białość ścian domu, które dzięki współudziałowi przyrody, harmonizują prześlicznie z czerwonymi dachówkami dachu, odznaczającemi się ostro na ciemnym błękicie nieba. Słońce rzuca na ten obrazek malowniczy jaskrawe promienie jesiennego poranku i przebijając się przez splecione liście zieleni, tworzy niby złote prążki, na marmurowych płytach tarasu i twardym gruncie dziedzińca.
Za dziedzińcem ciągnie się ogród, raczej plantacja topoli, zasadzonemi bez planu, łączącemi się ze sobą gałązkami winorośli, na których zwieszają się grona winne, jakich niepowstydziłaby się nawet ziemia obiecana. Te grona, ciemno purpurowe, są w tak wielkiej obfitości, że każdy prawie przechodzień czuje się w prawie zerwania z winorośli tyle winogron, ile potrzebuje do zaspokojenia łakomstwa lub też ugaszenia pragnienia, a tymczasem drozdy, kosy, wróble ze swojej strony, odrywają tak jagody gronek, jak przechodnie winne grona z latorośli. Kilka kurek biegających tu i tam w plantacjach, pod czujnem okiem poważnego i prawie nieruchomego koguta, mają także udział w tej gratce, już to zbierając spadłe gronka, już to podlatując w górę i zawieszając się dziobkami, a najniżej wiszące gronka, zajadając je żarłocznie. Ale co tam znaczy dla bogatej natury cały ten świat złodziei, marude-