Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/408

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dla swych bogatych nabywców; ale brat Pacifico zawsze to umiejąc zwietrzyć, szedł prosto do przedmiotu który obcięli schować i jeżeli nie ofiarowywano mu go dobrowolnie, dotykał sznurem i zabierał. I kupcy za czasów Masaniella podnoszący bunt z przyczyny podatku nałożonego na owoce przez księcia d’Arcos, wprawdzie nie wesoło ale cierpliwie znosili daninę, którą kwestarz klasztoru Saint-Ephrem, nałożył na wszystkie produkta i nikomu nawet na myśl nie przyszło, zbuntowanie się przeciw tej tyranji. Jeżeli brat Pacifico spostrzegał wyraz nieukontentowania na twarzy kupca, któremu zrobił zaszczyt odwołania się do niego, wyjmował z kieszeni rogową tabakierkę, wazką i głęboką jak futeralik, ofiarowywał skrzywdzonemu niuch tabaki i rzadko się zdarzało żeby ten dowód łaski, nie sprowadził znów uśmiechu na usta. Jeżeli jednak to nie wystarczało, brat Pacifico, który pomimo nadanego sobie imienia skłonnym był do irytacji, z bronzowego robił się popielatym, oczy jego rzucały błyskawice, kij laurowy uderzał o bruk. Na ten trojaki objaw złego humoru, nie zdarzyło się nigdy aby dobry humor i uśmiech nie powrócił natychmiast na twarz złego katolika, nie umiejącego ocenić zaszczytu składania w ofierze św. Franciszkowi swej najtłuściejszej gęsi, najsoczystszego melona, najdelikatniejszego schabu, albo najpotężniejszej ryby.
Tego dnia, jak zwykle brat Pacifico przeszedł zatrzymując się tylko dla dania błogosławieństwa, rękawa do ucałowania i oznaczenia amba, terna i kwinterna graczom loterji, pośród ważkich uliczek