Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— E! tam do licha! dotykajcie się mnie jak gdybym był szklannym, Mannagia la Madona!
To przekleństwo, jedno z najsilniejszych jakie wymawia Neapolitańczyk, przekonywało, że to poruszenie silny ból mu sprawiało.
Spostrzegając tę grupę, najpierwszym zamiarem Cirilla było usunięcie się od niej. Ale prawie natychmiast przyszło mu na myśl, że patrol podnoszący ludzi na bruku znajdował się właśnie na ulicy przez którą miał przechodzić Salvato Palmieri udając się do ambasadora francuzkiego, i że to zebranie mogło być wynikiem jakiejś katastrofy, w której poseł generała Championneta mógł mieć udział.
Przystąpił więc śmiało, właśnie kiedy oficer dowodzący patrolem groził, iż wysadzi drzwi domu leżącego po drugiej stronie fontanny Lwa i stanowiącego róg ulicy. Jednym z charakterystycznych znamion Neapolitańczyków jest instynktowy wstręt niesienia pomocy bliźniemu, choćby ten umierał nawet. Ale na rozkaz oficera, a nadewszystko na silne uderzenia kolbami, drzwi nakoniec otworzyły się i Cirillo usłyszał dwa lub trzy głosy pytające, gdzie możnaby znaleźć chirurga. Obowiązek i ciekawość podwójnie skłoniły go do odezwania się:
— Jestem doktorem a nie chirurgiem, ale mniejsza o to, w potrzebie mogę się zająć i chirurgią.
— A! Panie doktorze, powiedział raniony usłyszawszy słowa Cirilla, obawiam się żebyś nie miał na mnie złej praktyki.
— No, jednakże głos tak złym mi się nie wydaje.