Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Odłamie nieurodzajny drzewa złamanego burzą, szeptał książę, zwiędnij więc razem z nim!
I opuścił głowę na piersi: łza z jego oka padła na rękę Luizy; ta w milczeniu podniosła ją i upadłą łzę pokazała kawalerowi.
— A więc, ponieważ oboje tak tego pragniecie, zgadzam się na to czego się obawiam i zarazem najwięcej pragnę na świecie; ale pod jednym warunkiem.
— Jakim? zapytał książę.
— Małżeństwo dopiero za rok będzie zawarte. Przez ten rok, Luiza zobaczy świat którego nie widziała, pozna młodzież, której nie zna. Jeżeli przez rok, nikt ze spotkanych jej się nie podoba, jeżeli przez ten rok zawsze będzie, równie gotową wyrzec się świata jak dzisiaj, jeżeli wreszcie, za rok przyjdzie i powie:.. W imię mego ojca, bądź moim mężem, mój przyjaciela! Wtenczas nie stawię już żadnej przeszkody, jeżeli nie będę przekonanym, to przynajmniej będę zwyciężonym próbą.
— O! mój przyjacielu! zawołał książę chwytając go za obie ręce.
— Ale słuchaj, co mam ci jeszcze powiedzieć Józefie, bądź świadkiem uroczystego zobowiązania jakie przyjmuję i mścicielem nieubłaganym jeżeli go nie dotrzymam. Tak, ja wierzę w czystość, niewinność i cnotę tego dziecięcia, jak wierzę w cnotę aniołów; ale ona jest kobietą i może upaść.
— O! wyszeptała Luiza, zakrywając twarz rękami.
— Ale ona może upaść, powtórzył uparcie San Felice. W tym wypadku, przyrzekam ci przyjacielu,