Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

słowem takie, jakie dotąd pędziła i nazywa je szczęśliwem. Czy ty mi powiedziałaś, że byłaś dotąd szczęśliwą?
— Tak mój ojcze, bardzo szczęśliwa.
— Słyszysz ją Lucjanie!
— Bóg mi świadkiem, powiedział kawaler obejmując głowę Luizy, zbliżając jej czoło do swych ust i składając na nim pocałunek taki sam jaki składał co rano, Bóg mi świadkiem, że ja także byłem szczęśliwy — Bóg mi świadkiem jeszcze, że w dniu kiedy Luiza opuści mnie, ażeby pójść za swoim mężem, w dniu tym wszystko co kocham na świecie, wszystko co mnie przywiązuje do życia, opuści mnie. W. tym dniu mój przyjacielu, okryję się całunem oczekując grobu!
— A więc, powiedział książę.
— Ależ ona będzie kochać, mówię ci, zawołał San Felice z odcieniem boleści w głosie; ona będzie kochać, a tym ukochanym nie ja będę i Powiedz! czyż nie lepiej aby kochała będąc dziewicą i wolną, aniżeli kobietą zamężną i związaną? Wolna uleci jak ptak wzywając śpiewem drugiego ptaka: a cóż obchodzi odlatującego ptaka, że gałęź na której spoczywał zadrży, zwiędnie i umrze po jego oddaleniu? — Później z wyrazem melancholicznym, właściwym tylko tej poetycznej naturze: — Gdyby przynajmniej, dodał, ptak powracał usłać gniazdko na opuszczonej gałęzi, może i ona by ożyła!
— A zatem, powiedziała Luiza, ponieważ nie chcę ci być nieposłuszną mój ojcze, nie wyjdę wcale za mąż.