Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Inną rażą znów, widząc piękne koralowe drzewo przyniesione kawalerowi przez rybaka Torre del Greco, dziecko zapytało, dlaczego koral nie ma liście tylko gałęzie.
Kawaler wytłomaczył jej wtenczas, że koral nie był naturalną rośliną jak to sądziła, ale utworem zwierzęcym. Słuchała go z niezmiernem zadziwieniem kiedy mówił, że tysiące, a raczej miljony polipów gromadzą się, aby utworzyć z wapna którem żyją, odrywanego gwałtownością fali od skał, te gałązki z początku miękkie, ssane i gryzione przez ryby, powoli wzmacniające się i nabierające koloru szkarłatnego, do którego poeci przyrównywają usta kobiety. Powiedział jej że maleńkie zwierzątko zwane verment, buduje, zapełniając próżnię zostawioną między polipami i koralami, chodnik wokoło la Ricile, inne znów zwane tubipores, tworzą w Oceanii wyspy mające do trzydziestu mil obwodu, łączące się z sobą skałami podwodnemi, które z czasem zatrzymywać będą okręta i przeszkadzać żegludze.
Z tego co powiedzieliśmy, można powziąść wyobrażenie o wykształceniu jakie od swego niezmordowanego i uczonego przewodnika, odebrała Luiza Molina. W miarę rozwijania się jej umysłu, zapełniano go wiadomościami jasnemi, prawdziwemi, tłómacząc wszystko, co mogło być wytłomaczone tak, że żadna niepewność lub powątpiewanie nie wkradło się do jej młodocianej wyobraźni.
I jak to przyrzekł San Felice swemu przyjacielowi, wzrastała silna i wiotka jak palma u podnóża której odbywały się po większej części wykłady.