Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tak dobrze za nią wyrażonego przez jej mlecznego brata, a co teraz jej oczy, drżenie głosu i wzburzenie w calem ciele wyrażało z kolei.
— Miłość, zawsze miłość! zawołała wróżka, miłość fatalna, niezwalczona, śmiertelna.
— Ale czy znasz przynajmniej kto będzie jej przedmiotem? zapytała młoda kobieta przestawszy się sprzeczać i zapierać, opanowana po mai u przekonywającą wymową wróżki.
— Wszystko jest mglistem w twoim losie, biedna istoto, odpowiedziała sybilla, widzę go, ale go nie znam; ukazuje się on mnie jak istota nie do tego świata należąca, jest to dziecko z żelaza nie z życia... urodzony jest... niepodobna! a jednakże tak jest: jest on urodzony z umarłej!
Wróżka stała z wzrokiem utkwionym, jak gdyby chciała czytać w ciemności, jej oczy się rozszerzyły i przybrały okrągłość oczu kota lub sowy, gdy jednocześnie ręka robiła ruch jak ktoś odpychający zasłonę.
Michał i Luiza spojrzeli na siebie, zimny pot spływał z czoła lazarona, Luiza była bledszą od batystowego penioaru który ją okrywał.
— Ah! wykrzyknął Michał po chwili milczenia, czyniąc wysiłek żeby się otrząsnąć z zabobonnego przestrachu jaki go przygniatał, jacy my głupi słuchamy tej starej warjatki! Że ja będę wisiał, no, to jeszcze być może; jestem zawadjaka, a w moim zawodzie, z moim charakterem, od słów przychodzi do czynów, kładzie się ręka do kieszeni, wyciąga się nóż, otwiera go, djabeł cię kusi, uderza się kogo,