tywać panujących, czy to prawda, że król chce natychmiast opuścić Vanguard?
Nic prawdziwszego nad to, kochany milordzie. Doskonale mi tu na Vanguardzie, ale nierównie lepiej będzie mi na lądzie. Widocznie nie urodziłem się na marynarza.
— W. K. Mość nie raczy zmienić swego postanowienia?
— Upewniam cię że nie, kochany admirale.
— Wielka łódź na morze, krzyknął admirał.
— Nie potrzeba Niech Wasza Ekscelencja nie trudzi tych biedaków już i tak zmordowanych.
— Ależ nie mogę uwierzyć temu, co mi powiedział kapitan Henry.
— A co ci powiedział kapitan Henry, milordzie?
— Że król chciał popłynąć do lądu w łódce tego marynarza?
— Prawdę ci powiedział. Zdaje mi się on być zręcznym a zarazem wiernym poddanym, sądzę więc że mogę mu zaufać.
— Ależ, N. Panie, nie mogę zezwolić aby inny patron jak ja, inna łódź jak Vanguarda, i inni majtkowie jak króla W. Brytanii Waszą królewską Mość na ląd wysadzili.
— A zatem, jak to przed chwilą mówiłem kapitanowi Henry, jestem więźniem.
— Wolę raczej natychmiast zgodzić się na to życzenie, aniżeli zostawić króla jedną chwilę w tem przekonaniu
— Chwała Bogu: jest to jedyny środek abyśmy się rozstali przyjaciółmi.
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/1350
Wygląd
Ta strona została przepisana.