Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rośliny, chwieje swe giętkie wachlarze nad kopułą z pomarańcz, całkiem pokrytych złotym owocem.
Dom ten szczególniej zalecamy ciekawości naszych czytelników z obawy przerażenia tych, którzyby się znaleźli u małych drzwi wyciętych w murze właśnie naprzeciw miejsca w jakiem zatrzymaliśmy się — opuścimy ulicę, przejdziemy wzdłuż muru ogrodowego i wejdziemy na pochyłość, z której będziemy mogli spinając się na palce, pochwycić może niektóre tajemnice, kryjące się za temi murami.
A muszą to być ciekawe tajemnice, którym czytelnik nie będzie mógł odmówić swojej sympatji, jak tylko zobaczy tę która wam je odkryje.
W istocie, pomimo huku grzmotów, jasnych błyskawic, pomimo wichru więcej wściekłgo i gwałtownego niż kiedykolwiek, wstrząsającego pomarańczowemi drzewami, z których spadały owoce jakby deszcz złoty, i gwałtownością swego powiewu zginającego palmę, której kity wydają się jakby rozplecione warkocze; — młoda dwadzieścia trzy lata mieć mogąca kobieta w penioarze batystowym, koronkowym woalu zarzuconym na głowę, od czasu do czasu zjawia się na kamiennym ganku, prowadzącym z ogrodu na pierwsze piętro, gdzie zdają się być apartamenta mieszkalne, jak możemy wnosić z promienia światła, które za każdem otwarciem drzwi wydostaje się z tamtąd na zewnątrz.
Zjawienie się jej nie trwa długo, gdyż za każdem jej wyjściem gdy mignie błyskawica lub uderzenie piorunu da się słyszeć, kobieta wydaje okrzyk,