Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

okrywał pocałunkami. Wszystko na próżno. Umarła! Lecz w tym bolesnym i ostatnim uścisku, poczuł nagle dziecko które zadrżało w jej łonie, Wydał okrzyk, światło przeniknęło jego umrył i z kolei jemu te dwa słowa wybiegły z serca: — Moje dziecię! Matka była umarłą, ale dziecko żyło; dziecko mogło być ocalone. Prezwyciężył sam siebie, zatrzymał pot ciekący mu z czoła, otarł łzy płynące mu z oczu, i mówiąc do siebie, wyszeptał te dwa słowa; — Bądź odważnym! Wtedy wziął futerał, otworzył go, wybrał najostrzejszy z instrumentów i wyjmując życie z łona umarłej, wyrwał dziecię z rozdartych wnętrzności matki. Potem, zbroczony krwią włożył dziecię w chustkę, której cztery rogi związał, wziął chustkę w zęby, po pistolecie w każdą rękę i cały skrwawiony sam, z obnażonemi rękoma i zakrawionemi po łokcie, mierząc spojrzeniem plac jaki miał do przebycia, nieprzyjaciół do zwalczenia, rzucił się na schody, otworzył drzwi pałacu biskupiego i wpadł ze spuszczoną głową w środek narodu krzycząc ze ściśniętemi zębami: — Miejsce dla syna Umarłej! Dwóch żołnierzy chciało go zatrzymać, zabił obydwóch; trzeci próbował zagrodzić mu przejście, położył go u nóg uderzeniem kolby pistoletu; przeszedł plac, wytrzymał ogień strażników zamku, przed którym musiał przechodzić, nie otzzymawszy żadnej rany dopadł lasu, przebył Biferno wpław, znalazł na łące konia swobodnie pasącego się, wskoczył na jego grzbiet, dojechał do Manfredonii, wziął miejsce na okręcie dalmackim który odpływał i dostał się do Tryjestu. Dzieckiem