Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kolwiek wściekły z gniewu, uszanował przywileje miejsca; lecz na około pałacu ustawił uzbrojonych ludzi obowiązanych pilnować tych co wchodzili do pałacu biskupiego, a zwłaszcza tych którzy z niego wychodzili. Ojciec mój wiedział dobrze że ci ludzie uzbrojeni cztowali tam na niego i że jeżeli żonie zagrażała utrata honoru, jemu utrata życia. Zbrodnia mało kosztuje naszych feudalnych panów; pewny bezkarności hrabia Molise dawno już przestał spisywać rejestra morderstw, które sam popełnił albo kazał popełnić swym zbirom. Ludzie hrabiego dobrze strzegli pałacu; mówiono w kraju że za Angiolinę żyjącą dostać można dziesięć tysięcy dukatów, a za mego ojca umarłego pięć tysięcy. Ojciec mój jakiś czas pozostał ukryty w pałacu biskupim; ale na nieszczęście, nie mógł on długo znosić takiego przymusu. Znudzony swoją niewolą Józef Palmieri postanowił jednego dnia skończyć ze swym prześladowcą. Otóż, hrabia Molise miał zwyczaj wyjeżdżać co dzień powozem ze swego pałacu, godzinę lub dwie przed Ave Miopia, na spacer aż do klasztoru kapucynów, położonego o dwie mile od miasta; przybywszy tam, hrabia zwykle dawał woźnicy rozkaz powrotu do pałacu; woźnica zawracał i truchtem, prawie stępa, powracał do miasta. W połowie drogi od Larino do klasztoru znajduje się źródło San Pardo, patrona kraju, a tu i ówdzie około źródła, zarośla i żywopłoty. Józef Palmeri wyszedł z pałacu biskupiego w ubiorze mnicha i oszukał swoich strażników. Pod suknią ukrywał parę szpad i parę