Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kie ręce wyciągnęły się ku dwom otwartym rękom młodego człowieka.
— Smutną jest moja historja, a raczej mojej rodziny ciągnął dalej z oczyma utkwionemi w przestrzeń, jakby szukał ducha niewidzialnego dla wszystkich, wyjąwszy dla niego; będzie ona dla was, jak się spodziewam, nowym bodźcem do zwalenia niecnego rządu jaki ciąży na naszej ojczyźnie. — Później, po chwili milczenia dodał: — Pierwsze moje wspomnienia datują się z Francji, zajmowaliśmy: ojciec mój i ja, mały domek wiejski samotny wśród wielkiego lasu; mieliśmy tylko jednego służącego, nie przyjmowaliśmy nikogo, nie przypominam sobie nazwy tego lasu gdzieśmy mieszkali. Często jednak dniem lub nocą, przychodzono po mojego ojca; wsiadał tedy na koń, brał chirurgiczne instrumenta, szedł za osobą która po niego przyszła: potem, w dwie cztery, czasem sześć godzin, często nazajutrz, powracał nie mówiąc nic gdzie był i co robił. — Od tego czasu wiedziałem, że mój ojciec był chirurgiem, a jego oddalania się były powodem operacje, za które nigdy nie brał zapłaty. Ojciec mój sam się zajmował moim wykształceniem; lecz muszę to wyznać, więcej zwracał uwagi na rozwinięcie moich sił i zręczności, jak mego pojęcia i rozumu. On jednakże nauczył mnie czytać i pisać, a później greckiego i łaciny; mówiliśmy jednakowo po francuzku i po włosku; wszystek czas jaki nam zostawał po ukończeniu tych lekcyj, poświęcany był ćwiczeniom ciała. Zasadzało się to na jeżdżeniu konno, robieniu bronią i strzelaniu z fuzji i pisto-