Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Za powiewem tego wiatru będącego postrachem rybaków, mnóstwo małych łodzi spieszyło do portu; jedne unoszone trojkątnemi żaglami zostawiając za sobą pasy ogniste, inne płynąc całą siłą, podobne do pająków biegnących po wodzie, pruły morze wiosłami, których każde uderzenie wydobywało snop przejrzystych iskier. Wkrótce, łodzi te zbliżając się szybko do lądu, znikły za ciężką i nieruchomą bryłą zamku de l’Oeuf i wieżą tamy której żółtawe światło ukazywało się otoczone mgłą podobną tej, jaka otacza księżyc jako zapowiedź niepogody. Nakoniec morze zostało puste, jakby dla przygotowania areny walki mającej się toczyć między czterema wiatrami nieba.
W tej chwili, na wzgórzu Pausilippu ukazał się jakby punkt w przestrzeni, czerwonawy płomień, stanowiący przeciwieństwo z siarczanym tchnieniem burzy i wypływami świetlanemi morza; płomień ten kierował się w prostej linji ku pałacowi królowej Joanny.
Wtedy, jakby ukazanie się tego płomienia było sygnałem, uderzył piorun i potoczył się z przylądka Campanella na przylądek Myseny, gdy w tej samej stronie niebo otwierając się ukazało przelękłemu oku niezgruntowane przepaści powietrza. Kłęby wiatru biegnące z wręcz przeciwnej strony, przechodziły ryjąc powierzchnią morza z szybkością i hałasem trąby; bałwany wznosiły się wysoko jak gdyby wrzenie podwodne podsycało ich kipienie; burza zerwała wszelkie więzy i przebiegała ten płynny cyrk, jako lew rozwścieczony.
Nicolino uderzony przerażającym widokiem jaki