— Zbliż się więc, nie tracąc ani chwili!... dał się słyszeć pośród ciemności glos, na który książę zadrżał, poznał bowiem w nim głos Małgorzaty.
W tej samej właśnie chwili podniosła się portiera aksamitna, fioletowa, złotemi liliami ozdobiona i książę w ciemności poznał królowe, z niecierpliwością na niego oczekującą.
— Otóż jestem — powiedział książę i szybko wszedł za portierę, która opadła za nim natychmiast.
Teraz przyszła kolej na Małgorzatę, aby przewodniczyć księciu w pokoju, dobrze mu jednakże znanym; Gillonna, pozostawszy we drzwiach, uspokoiła królowę, przyłożywszy palec do ust.
Małgorzata, pojmując niby niespokojność księcia, zaprowadziła go do swojej sypialni, w której, zatrzymawszy się, rzekła.
— Cóż! czy jesteś książę zadowolony?
— Zadowolony?... — powtórzył tenże — a z czegóż? powiedz mi, pani?
— Z mojego postępku, który przekonywa — odparła Małgorzata trochę ironicznym tonem — że należę do człowieka, który pierwszej nocy po ślubie tak mało o mnie myśli, że nawet nie przyszedł podziękować mi za honor, jaki mu wyświadczyłam, przyjmując go za małżonka.
Strona:PL A Dumas Królowa Margot.djvu/42
Wygląd
Ta strona została przepisana.