Przejdź do zawartości

Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/805

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie żyć można i że zgoła miasta Cahors niepotrzebuję.
— Widzę to i poznaję niewątpliwie, że jesteś mądrym monarchą, że jesteś królem filozofem... Ale cóż to za hałas?
— Co za hałas i gdzie?
— Zdaje się, że na dziedzińcu.
— Obacz no przez okno mój przyjacielu.
Chicot zbliżył się do okna.
— Najjaśniejszy panie — rzekł — jest tam na dole około tuzina ludzi dosyć licho ubranych.
— A! to moi ubodzy — wstając powiedział król Nawarry.
— Wasza królewska, mość masz swoich ubogich?
— Tak jest, alboż to mi Pan Bóg nienakazuje miłosierdzia? Chociaż nie jestem katolikiem, dlatego przecież jestem chrześcianinem!
— Brawo Najjaśniejszy panie.
— Zejdźmy nadół Chicot, razem rozdamy jałmużnę, a potem wrócimy na wieczerzę.
— Służę ci Najjaśniejszy Panie.
— Weź worek, który tam leży na stoliku obok mojej szpady.