Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzieć, że pierwszy raz używam cię w podobnej okoliczności. Czy masz pieniądze?...
— Mam dwa rulony złota, które mi Wasza książęca mość dałeś, wyjeżdżając.
— Udaj się więc naprzód i wszelkiemi sposobami, rozumiesz, przyprowadź mi piękną nieznajomą do zamku Thierry; może poznam ją, patrząc na nią zbliska.
— Czy i jej lokaja mam przyprowadzić?
— Jeżeli ci nie będzie na zawadzie.
— A jeżeli będzie zawadzał?
— Uczyń z nim to, co czynisz z kamieniem, który ci zawadza na drodze, wrzuć go w dół.
— Dobrze, Mości książę.
Kiedy dwóch złośliwych ludzi układało plany w cieniu nocy, Henryk wszedł na pierwsze piętro i obudził Remyego.
Remy umówionym znakiem zapukał do drzwi i natychmiast otworzyła je młoda kobieta.
Za Remym spostrzegła Bouchaga.
— Dobry wieczór — rzekła z uśmiechem wymuszonym.
— Al... przebacz mi pani — spiesznie odpowiedział hrabia — nie przychodzę, by ci przeszkadzać, lecz tylko pożegnać.
— Pożegnać?... zatem odjeżdżasz panie hrabio?...