Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

warze i był mu dobrze znanym; nie było zatem nic tak dziwnego, że przychodził go odwiedzić.
— Pana nie ma w domu, rzekł służący otwierający drzwi Daumontowi, tylko pani.
— Zaanonsuj mnie.
WWszedłszy, zastał Edmunda z panią ***. Oboje na jego widok zdawali się być zdziwieni. Gustaw zdecydowany był od razu zakończyć.
— Przepraszam panią, rzekł, że pozwalam sobie tak późno przychodzić, ale pani Antonina de Perenx jest słabą, przyszedłem zatem po Edmunda o którym wiedziałem że jest tu.
W chwili w któréj późno było przychodzić do kobiety, niemniéj było późno pozostawać u niéj.
Pani *** zrozumiała myśl Gustawa, zarumieniła się i zwracając się do Edmunda rzekła:
— Nie zatrzymuję pana — i proszę oświadczyć pani Pereux moje życzenia, któréj słabość, mam nadzieję, nie będzie niebezpieczną.
Dwaj młodzi ludzie, pożegnali panią *** i wyszli.
— Co to znaczy? zapytał Edmund Gustawa, kiedy zeszli na dół.
— To znaczy, mój drogi przyjacielu, odpowiedział Daumont dość surowo, iż źle postępujesz z Antoniną.
— I to ty się podjąłeś udzielać mi lekcye moralności?
— Ja.
— Jesteś w błędzie; bo moralność nie bawi mnie wcale.
— Musisz jej z tem wszystkiem wybaczyć.