Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W trakcie jéj pobytu w Paryżu, Nichetta towarzyszyła jéj ciągle. Obie chodziły od czasu do czasu do teatru, jedna drugą opuszczała jak mogła najrzadziej, aż do téj chwili w której panna Karolina Toussain zmuszoną została opuścić Paryż, t. j. na ośm czy na dziesięć dni przed przybyciem Gustawa; przed wyjazdem jednak napróżno namawiała Nichettę aby jéj towarzyszyła, zapewniając ją iż w Tours zrobi karyerę.
— A teraz, rzekła Nichetta, kiedy Gustaw śniadanie skończył, cztery noce przepędziłeś w drodze, potrzebujesz więc snu, — trzeba spać.
— A zatem pójdę do siebie, — rzekł Gustaw.
— Nie — odpowiedziała Nichetta, położysz się na mojem łóżku, będziesz spał a ja będę co robić albo czytać.
Gustaw usłuchał Nichetty; rzucił się na jéj łóżko, a w godzinę potem spał tak jak tylko spać może człowiek, który dopiero odbył dwusto milową drogę.
Nichetta ugładziła przed lustrem swoje włosy i usiadła w kąciku jakby do czytania, ale częściéj rzucała spojrzenia na tego, który spał, jak na książkę rozwartą na jéj kolanach.
Kiedy o 7 wieczorem Gustaw się obudził, Nichetta pracowała przy stole, z twarzą na pół oświeconą od lampy ocienionej daszkiem, ułożywszy swoje małe nóżki na tabureciku przystawionym około ognia.
Chwil kilka Gustaw stał w osłupieniu przed tym czarującym obrazkiem, któremu malarz nic nie mógłby zarzucić.
— Oto moja przeszłość — mówił do siebie, czyż trze-