Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzy ich kochają obudzają się nagle wspomnienia odnoszące się do tego czasu, w którym osoba mająca niezadługo pożegnać się z ziemią była szczęśliwa, silna, uśmiechnięta.
Przeszłość przychodzi wtedy, przynosząc z sobą chwile rozkoszne aby je rzucić na teraźniejszość starganą, jak dziecko które wysypuje na grób, pełną sukieneczkę kwiatów. Wspomnienia te są więcéj bolesne jeszcze, kiedy się obudzają w duszy matki, dla niéj bowiem przeszłość nie ma wcale granic.
Żadna chwila egzystencyi dziecka nie jest jéj obcą a jego imię, wywołuje na pamięć inne imię zwykle zagasłe przed nim.
Przebiega też ona ciąg jego życia aby chwileczkę spocząć, pod świeżym jeszcze cieniem młodości, marzeń i miłości. Bóg to daje, iż pod niedostatek snu, który zazwyczaj ucieka z jj powiek, może ona choć kilka chwil spocząć we wspomnieniu dni szczęśliwych; prawda, że cierpi przez to więcéj, i że boleść jest jedyną jéj towarzyszką.
Tak więc na odgłos tego utrudnionego oddechu który jeden jéj przypominał, iż dziecko jéj nie było jeszcze trupem, — przed umysłem téj biednéj matki przesuwały się zwolna cienie dziecięce Edmunda, ożywione jéj pierwszemi uśmiechami z jego zabaw niemowlęcych.
W téj epoce, wszystko około niéj było wesołością i szałem. Ona była młodą, a jakkolwiek nie kochała, — prawda, gwałtownością zmysłów i namiętności, kochała jednak sercem i zastanowieniem duszy. Niebo ze-