Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

świadkami, spoglądają lękliwie w około siebie, nie wiedząc jak powstrzymać prąd wyrazów bez końca, co wychodzą bez związku z ust cierpiącego, a które są bez wątpienia więcéj straszne jak milczenie, — to milczenie, które jest niejako przedwstępem wiecznego milczenia.
Podczas maligny, która miotała we śnie Edmundem pani Pereux zwieszała się nad łóżkiem, i jak by słowa jéj mogły były przeniknąć do serca jéj syna, mówiła doń:
— Edmundzie, mój ubóstwiony Edmundzie, nie mów tego. To ja, twoja matka o to cię proszę.
Ale rozgorączkowane usta chorego, nie przestawały poruszać się konwulsyjnie i maligna nie ustawała.
Podczas tych długich nocy, Antonina kładła się u stóp pani Pereux i dotykając swą twarzą jej rąk rozpalonych:
— Nie rozpaczaj, nie rozpaczaj matko, mówiła do niéj; mój ojciec niezadługo nadjedzie.
Pani Pereux nic nie odpowiadała, tylko ściskała rękę Antoniny.
Napróżno byście wymagali myśli albo wyrazu od biednéj kobiety. Przestała ona jeść, pijąc tylko wodę dla ugaszenia swojej gorączki. Żyła tak i byłaby tak z pewnością żyła przez cale miesiące. Jéj dusza potrzebowała tylko posiłku, żywiąc się obawami i modlitwą.
Cztery noce i trzy dni tak ubiegły.
Rano czwartego dnia, maligna ustała, sen spokojniejszy nieco ukoił chorego, który się z niego rozbudził w stanie prawda okropnego osłabienia, ale z tem wszy-