Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

reux, zawierały się w spojrzeniu zwróconem na twarz Edmunda, śledzącem niedostrzegalne prawie poruszenia kołdry, na uniesionych piersiach umierającego. Zdawać by się mogło, iż w chwili w któréj te poruszenia powstrzymane by zostały, spojrzenie téj biednéj matki zgasłoby jednocześnie z jéj życiem, bez wysiłku, bez krzyku, i że dwie dusze bliźniacze poszłyby przed tron Boga, zespolone jedna z drugą.
Jéj boleść była tak wielka, tak potężna, tak dalece owładnęła istotą, która nią dotkniętą została — że była ona niezdolną prawie do pomagania temu, który ją wywoływał. Pani Pereux, zdolną była oddać w jednéj chwili swoje życie dla ocalenia syna, — ale mimo to było nieroztropnem pozostawiać jéj staranie o Edmunda. Nie zdolną była ona do czego innego jak umrzeć wraz z nim, jeżeli przeznaczonem było mu umrzeć.
Zbyt cierpiała, aby mogła co innego czynić, niż cierpieć.
Zupełnie się rzecz inaczéj miała z Antoniną, to też różnica dwóch miłości, widną odrazu była w różnicy tych dwóch cierpień.
Skoro Antonina ujrzała swojego męża zimnym, nieruchomym i bladym na podobieństwo umarłego, zawołała sobie w cichości swojego ducha „wszystko skończone“, — ale w obec niebezpieczeństwa uczuła wzrastające swoje siły, podwajającą się energję, toteż przysięgła sobie nieopuszczać chorego; — wprzód jednak ukrywszy boleść w głębi swojego serca, rzekła do siebie: „on przedewszystkiem”. Uściskała panią Pereux, nie