Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wasz i, jeżeli ci się uda, będziemy mieli bogate żniwo miłości i szczęścia.
Na te słowa łzy zraszały zwykłe oczy Antoniny, które ocierał wspólny pocałunek, pełny przyrzeczeń i rzeczywistości.
Zauważyliście zapewne, jak ja, iż chorzy zwykli chełpić się ze swoich chorób; są niemal niemi dumni, mogąc je znosić i mogąc uchodzić zz bohaterów fatalności.
Jestto jedyna pociecha chorych i trzeba ją im pozostawić, ponieważ nie mają ich za wiele. Znajdziecie lekki jéj odcień w liście, który Edmund napisał do Gustawa, a który tu w odpisie podajemy; albowiem sądzę, iż potrafimy się lepiéj wtajemniczyć w istotę rzeczy, zespalając naszą uwagę, z bezpośredniemi wrażeniami młodego człowieka.
„Mój drogi Gustawie! pisał pan Pereux, przyjechaliśmy do Nicei; — wszystko tu ma pozór życia i śmierci zarazem. Dziwnym jest widok tego miasta białego, miłego i wonnego, wesoło uśmiechającego się do natury, a przeznaczonego przecież do cierpienia i śmierci. Nicea jest dobrym obrazem choroby, którą w szczególności przyjmuje. Ta melancholijna słodycz, ta przezroczystość i bladość spojrzenia, tak zwykłe u tych wszystkich, którzy jak ja, przychodzą tu szukać polepszenia w zdrowiu, i ta silna roślinność, zbyteczna niemal, która wyrasta ze skały, będąc dobrym wyrazem życia ognistego i płodnego!..
Nasze życie jest bardzo proste. Dozwalam Anto-