Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nich czasie, zapominających o świecie, zapominanych od niego i oddanych bez ograniczenia jedno drugiemu!..
Kiedy ujrzał Antoninę w kościele przypominacie sobie wszystkie nadzieje, które zrodziły się w jego sercu: „Może nastąpi ten dzień że będzie ona moją“ mówił do siebie. Ten dzień nastąpił: Antonina była jego. W epoce tamtéj, niewiedział on ku jakiemu kroczył przeznaczeniu, teraz je już znał i jedna chwilka ukradziona miłości, zdawałaby mu się kradzioną jego własnemu szczęściu.
„Ona jest moją, mówił do siebie, ale ja jestem jéj aż do chwili w któréj mnie śmierć nie zabierze”. I kochał Antoninę wszystkiemi swojemi władzami, całą swoją siłą, całem sercem. Wszystko u niego było dla tego pięknego dziecka, a na jéj widok drżał on od stóp do głowy. Kiedy się zbliżała, oczy jego nie spuszczały z uwagi najmniejszego jéj ruchu, serce mu gwałtowniéj uderzało w piersi, usta otwierały się jak do śpiewu, myśli młode obudzały się w nim i słyszał echo ich czystych melodyi, radosnych i szemrzących jak fujarki w gaiku. Nic nie było mu obojętnem w jego żonie, a jego dusza podnosiła ją ciągle. Kazał jéj urządzić pokoik rozkoszny i wyborny jak gniazdko; pragnął w nim zamknąć całą naturę. Mury i pułap znikły pod materją, a noga stąpała po wełnianych dywanikach. Ptak mógłby fruwać od jednego końca do drugiego téj aromatycznéj klatki, nienarażając wcale swoich skrzydeł na obicie. Wszystkie meble były z materji miękkie jak mech. Nikt nie znalazłby cala drzewa w tym pokoju, a wzdłuż