Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Zdaje mi się iż wszystko pogodzimy, jeżeli będziesz posłuszną mojéj radzie.
— Mów pani, mów.
— Pojedziemy zaraz do p. Devaux; powiem mu, iż cię odprowadzam, prosząc go o twoją rękę dla Edmunda. Zobaczy, iż projekt twój nie jest dzieciństwem. Opowiem mu moje położenie majątkowe i mego syna to nigdy nie szkodzi, — i wszystko pójdzie jak z płatka.
— Chodźmy rzekła Antonina, kładąc na siebie okrycie i kapelusz.
W chwili kiedy obie kobiety zabierały się do wyjścia, służący otworzył drzwi mówiąc:
— Pan Devaux.
Doktór wszedł. Był blady. Nie trudno było spostrzedz iż był pastwą gwałtownego wzruszenia, ale uśmiech usiadł na jego ustach, jak skoro zobaczył Antoninę.
— Sprawiłaś mi wiele boleści, Antonino!.. to było jego pierwsze słowo.
I w istocie, p. Devaux zmuszony był oprzeć się na krześle, aby nie upaść. Był cały w potach. Antonina pobiegła ku niemu, rzucając się na jego szyję.
— Sądziłeś żem umarła dobry ojcze? pytała go śmiejąc się.
— Można-ż wiedziéć czego się spodziewać po takiem jak twoje usposobieniu? Gdybym cię tu nie znalazł, nie wiedziałbym już co robić. Wybaczy pani, rzekł zwracając się do pani Pereux, mój niepokój, który jest przyczyną żem zapomniał zwrócić się naprzód do cie-