Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Stary jegomość zaczytany w swoim dzienniku nic nie widział.
— Nie spoglądaj że tak często na nią, rzekł Gustaw, to może się jéj niepodobać.
— Masz rację; cofnijmy się za nią, nie będzie wiedziała iż ją śledzimy, podczas, gdy będziemy mogli dowoli nasycać nasz wzrok jéj widokiem. Oby tylko ulice były ciągle podlane, a oni daleko mieszkali!
Edmund i Gustaw zatrzymali się, ale w taki sposób, iż młoda dziewczyna pojęła odrazu dla czego to uczynili, a jakkolwiek ich niewidziała i niesłyszała, była z tem wszystkiem pewną, iż wstępują w jéj ślady.
Nic nie przeszkadza kobiecie odgadywać takie rzeczy.
Nasza panienka czuła się śledzoną; chciała się o tém przekonać.
Czy to przez kokieterję?
Zapewne nie; płynęło to raczéj z ciekawości, i z tego porywu próżności, od którego nie jest wolna żadna panna.
Kobieta rzadko gniewa się o to gdy ją śledzą, nadewszystko kiedy wié dobrze, jak osoba o któréj w téj chwili mówimy, iż niczem w świecie nie upoważniła téj galanteryi niedyskretnéj i że ma doczynienia ze światowemi ludźmi, niezdolnemi do nieprzyzwoitéj zaczepki, będącéj w złym tonie.
Być może, iż nasza bohaterka nie rozumowała tak, jak my w téj chwili, ale o czem możemy zape-