Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ło, bez troski; przeszłość jest krótka, przyszłość zdaje się być wieczną... pozwala się płynąć dniom bez rachuby, tak dalece serce bogate jest nadzieją. A ja, ja, który zostałem już uprzedzony, ja, który w skutek tego umierać będę dwa razy, co rano spytam się sam siebie: „czy na dziś wieczór?” a co wieczór spytam się znowu: „czy na jutro rano?” Potem, pewnego dnia, moja matka wyda okrzyk boleści, którego nie będę już słyszał, i wszystko będzie skończone!..
Ksiądz, którego modlitwy nie rozbudzą mnie już do życia, stanie u mego wezgłowia, ludzie ulożą mnie na moje ostatnie posłanie — wązkie i zimne i nadejdzie chwila, w któréj wygodniéj mi będzie w mojéj trumnie, aniżeli dziś na całym świecie. Moje ciało będzie to samo, nieco chudsze, nieco bledsze — ot i wszystko; żadna z rzęczy ziemskich nie będzie miała władzy nademną, a moja dusza pójdzie do Boga... tak mówią.
I cokolwiek czyniłbym, to się stać musi. A ja kocham ztemwszystkiem; naprzód moją matkę, któraby oddała własne życie — ażeby uratować moje; Gustawa który przyjąłby chętnie na siebie chorobę, ażebym ja mógł być szczęśliwy; Antoninę, która choć trzy razy tylko widziana, miała już sposobność dać mi dowody swojéj sympatji i litości, Nichettę, to miłe dziecko, co tak gorąco opłakiwać mnie będzie... a mimo tego» muszę się zatrzymać w środku mojéj drogi, którą znajomi moi odbywać będą bezemnie...
Ja płakałem nieraz na myśl, iż pewnego dnia ujrzę