Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ona do Gustawa? Opisuje mu pewno to o czem dowiedziała się rano u Antoniny. W każdym razie, nie ma tu nic takiego, czegobym nie mógł wiedzieć. Dam natychmiast odpowiedź.
I odpieczętował list dla odczytania takowego.
Zaledwie doszedł do połowy, wzrok jego padł na zwierciadło; był blady jak trup.
— Co mam odpowiedzieć? spytał służący.
— Powiedz że dobrze, pan Gustaw przyjdzie do osoby, która do niego pisze.
Potarł ręką czoło. Zimny pot wystąpił na jego oblicze a dwie duże łzy popłynęły z jego oczów.
Wszystkie jego marzenia były zawarte w tych łzach.
— Biedna moja matka!... mówił sobie.
Włożył list do kieszeni. Nie potrzebował go już więcéj czytać. Umiał go prawie na pamięć.
Poczem wziął kapelusz i zszedł ze schodów, podobny do obłąkanego szedł nie wiedząc gdzie idzie, nie patrząc, nie myśląc.
Nagle zatrzymał się.
Był na bulwarach.
Ludzie przechodzili i śmieli się; przypatrywał się im czas jakiś, poczem skierował się na ulicę Godot.
Wszedł do Nichetty którą przestraszył swoją trupią bladością.
— Posyłałaś po Gustawa, rzekł, podając jej palącą rękę, głosem który tłumiło wzruszenie.
— Tak odpowiedziała Nichetta, przeczuwając iż coś złego się stało.