Kazał sobie wymienić nazwiska ośmiu „ciepłych krajów”. Lecz pomiędzy niemi nie było nawet żadnego księcia. Postanowił wreszcie zapytać dużego Saida:
— Czy Jego Królewiczowskiej Mości nie ma w pensyonacie?
Młody człowiek z ciasną skórą spojrzał na niego ździwionemi oczami, tak szeroko rozwartemi, iż zostało mu tylko trochę skóry dla zamknięcia ust na chwilę. Skorzystał z tego i pytanie Jacka zostawił bez odpowiedzi.
Dziecko myślało jeszcze o tem, przewracając się na łóżku i słuchało muzyki, bo od czasu do czasu dolatywały dźwięki organu, połączone z „basem” Labassindra. Wszystko przyjemnie mięszało się z szumem pompy, będącej jeszcze w ruchu, i uderzeniami końskich kopyt z sąsiedztwa, które trzęsły murem.
W końcu nastąpiła cisza.
Wszystko spało. Spółbiesiadnicy Moronvala, zamknąwszy za sobą kratę, odeszli wśród hałasu zlewającego się z oddaloną wrzawą ulicy — gdy od sypialni otworzyły się drzwi, zasypane śniegiem.
Maleńki czarny sługa wszedł z latarnią w ręku. Otrząsnął się prędko, a wyglądał śmiesznie pod białemi płatkami śniegu, przy których uwydatniała się jego czarność, wsunął się między łóżka, z głową w ramiona cofniętą, drżący od zimna i skulony.
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/68
Wygląd
Ta strona została skorygowana.