rość nie przeszkadzały stawać na pierwsze wezwanie, biegł szybko z Etiolles do Olszyn. Małżeństwo Salé mieszkali przy Parva domus w prawdziwej dziurze wykopanej w dole przy drodze. Do izby schodziło się jak do piwnicy, brudnej, ciemnej, źle zamykanej; było to prawdziwie chłopskie legowisko z czasów La Bruyèra, które przeżyło wszystkie okoliczne zamki. Zamiast podłogi ubita ziemia, meble stanowił połamany kufer, chwiejący się stołek, wszystko oświetlone ogromnym ogniem kradzionego drzewa, trzeszczącego i syczącego wilgocią. Wszystko tu czuć było grabieżą: szczątki starej futrówki nagromadzone pod ścianą, fuzya stojąca w rogu komina, wnyki na zające, wreszcie ogromne sidła, które złodzieje zwierzyny zarzucają w jesieni na zżęte pola, jak rybacy siecie na ryby. W ciemnym kącie na tapczanie, wśród tej całej nieuczciwej nędzy stary „dogorywał”. Dogorywał po sześćdziesięciu latach skrytego polowania na cudzym gruncie, nocnego czatowania w rowach, w śniegu, bagnach i wymykaniu się żandarmom. Pędząc życie starego szkodliwego zająca, szczęśliwym był jeszcze, że mógł to życie zakończyć w swojej norze. Gdy wszedł Rivals, uderzył go odór spalonych ziół, który rozlał się smrodliwie w całej izbie.
— Cóżeście tu u dyabła spalili, matko Salé?
Zmięszała się stara, chciała skłamać, lecz doktór nie dał jej na to czasu:
— Był u was sąsiad, truciciel?
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/671
Wygląd
Ta strona została skorygowana.