Przejdź do zawartości

Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



XI.
U PIERROTTA.

Ilekroć zdarzy mi się być na placu Saint-Germain i spojrzeć na okienko dawnego pokoiku, tuż przy kościele, u samego brzegu dachu, dziwnego doznaję wzruszenia. Dziś jeszcze, gdy przechodzę tamtędy, zdaje mi się, że ówczesny młody Daniel siedzi tam jeszcze, za stołem u okna, i śmieje się, patrząc na Daniela dzisiejszego, smutnego i pochylonego wiekiem.
Ach, stary wieżowy zegarze, ileż dobrych godzin tyś nam wydzwonił, gdyśmy tam na górze, blisko nieba, zamieszkiwali z moją matką, Jakóbem!... Gdybyś też mógł, choć kilka jeszcze podobnych godzin młodości i dzielności, wydzwonić mi w życiu!... Jakże szczęśliwym czułem się wonczas! Z jakim zapałem brałem się do pracy!...
Rano, wstawaliśmy o świcie. Jakób brał się zaraz do gospodarstwa. Szedł po wodę, zamiatał pokój, porządkował na moim stole. Mnie nie wolno było dotknąć się czegokolwiek. Po skończonem gospodarstwie, Jakób