Strona:PL A Daudet Chudziak.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeszcze... tak, przechodząc od wspomnienia do wspomnienia, słyszymy jak północ bije na naszej dzwonnicy i ani się myśli o spaniu.
— No, teraz już dobranoc! — mówi wreszcie Jakób bardzo stanowczo. Ale, w pięć minut później, słyszę jak pod kołdrą dusi się ze śmiechu.
— Z czego się śmiejesz Jakóbie?
— Śmieję się z pana Micou, wiesz pana Micou z tabaczką, w szkole początkowej... Przypominasz sobie?...
— Jakże nie!...
I dalej śmiech, śmiech i paplanina idzie na nowo. Tym razem na mnie kolej być roztropniejszym, więc powiadam:
— Trzeba spać!
Po chwili jednak zaczynam w najlepsze:
— A Rouget, Jakóbie, pamiętasz Rougeta w fabryce?... Tu nowe wybuchy śmiechu i gawęda do nieskończoności... aż Jakób zadmuchuje świecę i pan Daniel Eyssette (z Akademii francuskiej) zasypia okok swego brata jak ongi kiedy miał lat dziesięć.