Strona:PL - Święty Józef Oblubieniec Bogarodzicy.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cego w tej samej pozycji, zdawało mu się jednak, że widocznie zaszła w nim jakaś zmiana. Ponury smutek zeszedł z jego czoła, wzrok jego był więcej łagodny i spokojny. „Już od kilku dni“, oznajmiła S. Weronika, zdaje się inne życie budzić w skazańcu...“
Odczytania potwierdzenia wyroku śmierci wysłuchał spokojnie. „Ja wiedziałem, że to w tym tygodniu musi nastąpić“, zagadnął skazaniec zupełnie zimno. „A więc w piątek rano o godzinie siódmej“. Gdy urzędnik chciał przemówić do niego, aby się po chrześcijańsku przygotował na śmierć, przerwał mu zagadnięty: „Już panu powiedziałem o tem, że w tym tygodniu ma mnie spotkać i na tom się już przygotował. Zbyteczne są, anie prokuratorze, wszelkie dalsze perswazje. Pan spełnił swój obowiązek i na tem koniec“.
Urzędnik osłupiał. „O czem wiedziałeś?“ zapytał zdziwiony. „Że w tym tygodniu jeszcze będę stracony“, brzmiała odpowiedź.