Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i odszedł. W kilka wszakże tygodni znów się zjawił u niego, mówiąc:
— Rozmaicie o nim słyszę; półsłówkami odpowiadają mi jego koledzy i znajomi, a ja chcę wiedzieć prawdę. Wiem, żeś pan człowiek prawy i że nie zechcesz taić tego, co kilka osób unieszczęśliwić lub uszczęśliwić może.
Jurcio z boleścią przypominał sobie przeszłość, rzekł więc:
— Powtarzam, że za mało, a może za jednostronnie znam go, ażeby zdanie moje mogło mieć jaką wagę, za wielką też odpowiedzialność wziąłbym na siebie.
— Panie, nie tylko z sądu ludzi o panu wiem, żeś prawy człowiek, ale i z oczu patrzy panu poczciwość... Zrozumiej że jestem ojcem, któremu chodzi o los jedynego dziecka...
— Jest tylu innych, od których możesz się pan dowiedzieć...
— Zatem złym on jest człowiekiem, skoro się pan tak wahasz!
— Nic nie mogę powiedzieć, znam go bowiem za mało.
— Panie — błagał starzec wzruszony — wejdź w moje położenie, gdybyś ty był ojcem i przyszedł z całem zaufaniem do mnie...
Jerzy pochylił głowę smutnie, nie wiedząc, co począć.
— Prawda — mówił dalej starzec — jest jak drogowskaz nad zakrytą kwiatami przepaścią, który powstrzymuje krok niebaczny a zgubny... Mówiono mi, panie, o tobie jak o młodzieńcu, który przeszedł drogę życia prosto zawsze, patrząc śmiało przed siebie, nie znając dwóch miar, innych myśli, a innych czynów, możesz-że się pan wahać?...
Z prawdziwym wysiłkiem woli, z męką wewnętrzną, ode-