Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Hanka Widemowa będzie młoduchą, a żenich tu! — odpowiada, wskazując na brata.
— O sto dębów! To będziemy na gościnie!? A nie weźmiesz mnie za drużbę? — nagabywali Strzałowie. — Ale drużka musi być jak się patrzy! Będzie wesele o sto sześć! Żenich, życzmy sobie! — Trącili się i pokrzepili obficie z racyi blizkiego wesela.
— A toście mu dali pary temu Leselowi! — zaczęli znowu.
— Do Widerny pewnie już zaglądać nie będzie — mówili Tłukowie.
— Daj Boże, żeby nie przyszedł, ale trzeba być na to przygotowanym. Tacy ludzie nie boją się Boga, oni niczego nie darują! — mówi Andrzej Strzała. — I u nas we Frysztacie ojcowie muszą chować swoje córki przed ciekawemi oczyma niemieckich przybyszów i dworzan.
— Przykrzą się im Niemki rozpieszczone! — dorzucił Tłuk. — Tak ich uczy ich nowa wiara. Takie mają obyczaje! My tu na Śląsku nie tacy mądrzy, ale takiego zepsucia u nas niema. Jak ludzie do Czechów albo do Niemców przylgną, to będzie źle z nami. Dobrego oni nas tam nic nie nauczą.
— U nas we Frysztacie — mówił jeden ze Strzałów — niedawno ksiądz pleban na kazaniu powstawał przeciw zepsuciu obyczajów. Tego