Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tuacja staje się taka, iż, nie bacząc na zimę, Balzac puszcza się z końcem stycznia r. 1848 do Paryża. Przybywa, i zastaje tam — rewolucję, ruinę swoich prac i nadziei. W tych gorących dniach, niema miejsca na literaturę nie oddaną namiętnościom chwili. Pisarz myśli tylko o tem, aby uciec z Paryża i dobić z powrotem do Wierzchowni, która coraz bardziej staje mu się jedynem schronieniem na świecie. Jakoż, jeszcze we wrześniu r. 1848, przebywa znów tę samą drogę i znajduje się między swymi. Ale tym razem zmiana klimatu odbiła się jeszcze ciężej na zdrowiu Balzaka: przebył zapalenie płuc, serce wypowiedziało posłuszeństwo, przechorował więcej niż rok, pielęgnowany przez panią Hańską i jej dzieci.
Wśród tego, najdroższy cel jego życia — małżeństwo — wciąż się odsuwa. Im bardziej Balzaka opuszczają siły, tem bardziej czepia się tego małżeństwa, w którem skupiły się wszystkie jego ambicje, marzenia. Nic, zda się, już go nie obchodzi dzieło, sława; tylko to, aby Ewa została jego żoną; to jego duma, uwieńczenie jego życia, nagroda. Listy do matki, do siostry, pisane z Wierzchowni, wciąż mówią o tem. „Mogę żyć już tylko tam, gdzie jest pani Ewa; przywiązanie i jego sło-