Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

r. 1846; słyszy skargi ziemian na lekkomyślność paryskiego komitetu, który przeklinają bardziej niż ciemiężców wiedeńskich. „Polacy paryscy — pisze — upajają się mrzonkami, nie wiedzą już nic o swoim kraju, aby galwanizować naród, niczem jest dla nich zaryzykować rzeź sześciu tysięcy obywateli i śmierć sześćdziesięciu tysięcy chłopów, bo trzeba wiedzieć, że sześćdziesiąt tysięcy chłopów zmarło z głodu i chorób w ciągu tej zimy. Nieszczęśnicy ci, którym rząd przyrzekł ziemię i wolność, uważali się wszyscy za bogaczy, żaden nie pracował, ziemia leżała odłogiem, i zginęli z nędzy, głodu i tyfusu“.
Znaczna część podróży wypełniona jest uwagami o Żydach polskich, którzy do dziś dnia nie przestają interesować każdego cudzoziemca odwiedzającego Polskę. A Balzac miał ich oglądać w samym ich mateczniku, w Brodach:
„Siódmego dnia podróży wjechałem o piątej rano do Brodów, miasta które należy w całości do pewnego wołyńskiego szlachcica. Jestto siedziba wielkiego handlu. Nasze więzienia mają weselszy wygląd niż pokoje w oberży mieniącej się hotelem Rosyjskim: najlepszy hotel w Brodach. Czekałem pięć godzin, aż gospodarz i służba wstaną. Dla