Strona:PL-Tadeusz Żeleński-Balzak.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tano o młodym księciu de Metternich, synu potężnego kanclerza Austrji... Słowem, — gdyby nie to że nie znano wówczas tego słowa — był to słodki „wamp“ w najniebezpieczniejszej postaci.
Na razie, są oboje sobą zachwyceni. Dla Balzaka, salon ten, to było ukoronowanie jego młodzieńczych marzeń o blasku, o wykwincie, o kobiecości. Zarazem miłość ta — bo Balzac zakochał się odrazu w pięknej margrabinie — szła po linji jego politycznych aspiracyj: stać się obrońcą „prawej dynastji“ przeciw uzurpacji mieszczańskiego króla Ludwika Filipa, wejść w tym charakterze jako poseł do Izby! Kiedy się ktoś nazywa de Balzac, to obowiązuje!... Już w poprzednim roku, Balzac próbował stawiać swą kandydaturę poselską bez najmniejszego powodzenia; ale teraz, gdyby miał poparcie wszystkich książąt i diuków, poparcie tej pięknej i wpływowej kobiety! Zdobyć ją! Przypomnijmy sobie Komedję ludzką: Rastignaków, Lucjanów, Maksymów, Natanów; cechą owych „balzakowskich“ miłości jest, że kobieta jest tam prawie zawsze dźwignią, szczeblem dla mężczyzny, narzędziem karjery, fortuny, panowania. Nawet matki marzą tam dla synów o bogatej i możnej kochance.