Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdy zaś przyszło nieszczęście najgorsze, najokrutinejsze vae victis! — wziął w swą duszę tak dużo pospólnego cierpienia, iż stracił coś więcej, niż nogę, niż część ciała, bo rozum.
— Jakto? Doprawdy?
— Tak ludzie mówili w mądrości swojej. Święty Paweł zapewnia koryncyan, iż »moc boża wykonywa się w słabości«. Tak i ten człowiek »znalazł upodobanie w niemocach, w potwarzach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa«. Gdzie wtedy był. Co robił? Wspominają, że tułał się pozagraniczu obdarty, zdziczały, zabity na duszy, nieprzystępny. Przedtem, czy potem, bo nigdy od niego samego relacyi nikt nie słyszał, a ludzkie relacye w takich sprawach są zawodne, — wstąpił do zakonu jezuitów.
— A — do jezuitów!
— Odbywał nowicyat, zdaje się w kraju. Następnie udał się sam, czy z polecenia swej władzy, do Rzymu. Jakie tam przeżył walki, jakie męki i złamania duszy, nikt nie wie. Miarą wszystkiego jest to jedno, iż porzucił ów zakon. Wówczas zapewne przyszedł nań najgłębszy smutek. »Dany był bodziec jego ciału, posłannik szatana, aby go policzkował«... Człowiek ten tyle złego zobaczył wówczas na świecie, a nawet w sobie, iż mu się złe wszystko przedstawiło w obrazie szatana. I zdało mu się, że szatan w jego ciele, w jego krwi, w jego sercu obrał sobie mieszkanie. Zdało mu się, iż źródło i przyczynę przyczyn wszystkiego złego na ziemi nosi w sobie. I gdyby to źródło zniszczyć, zniszczyłoby się złe na ziemi i panowanie na niej szatana. To też pewnego dnia ten człowiek pchnął się w piersi sztyletem, sądząc, iż zabija szatana...
Grube, sękate ręce zakonnika, gdy to mówił, ścisnęły się i zatrzęsły trwożnie, jak piąstki bezsilne rocznego dziecka. Twarz jego była pełna grozy, a oczy pełne łez. Mówił dalej:
— Odratowano... Uderzenie ostrza minęło serce. Rana dała się zagoić. I ta myśl nieszczęśliwa odeszła, jakby wypłynęła razem ze krwią z przebicia. I znowu nikt nie wiedział, gdzie ten człowiek jest, co ze sobą czyni, gdy ze szpitala wyszedł. Pewnego zaś czasu, w zimie zjawił się w kraju i wszedł w stosunki koleżeńskie z dawnymi towarzyszami sztuki. Mieszkał pospołu z nimi w malarskiej