Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Brat wspomniał w kościółku, że starzec-przewodnik jest to malarz. Jest to niezwykły malarz. Jakie jest jego nazwisko?
— Niema tu nazwisk, a brat-zwierzchnik nie jest już malarzem. Był nim niegdyś. Dzisiaj porzucił to bawidło ludzi światowych.
— Wielka szkoda! Jest to nadzwyczajny artysta.
— Przepraszam, że się tak wyrażę, ale ta opinia o malarstwie brata starszego, — są to umówione wyrazy...
— Nie będę tego odpierał, bo to nie jest dla mnie ani zasadnicze, ani ważne. Dla mnie jest tak, dla brata — nie.
Oto i wszystko.
— Właśnie... To są umówione wyrazy między pewnemi grupami ludzi. Dodam tylko jedno. Jeżeli brat przewodniczący jest takim »artystą«, jak pan mówi, tem większa jego zasługa, że swój artyzm bez żalu odrzucił. Na żaden już obraz nie spogląda, on, taki malarz, jak to pan mówi. Raz tylko wziął pędzel do ręki, ażeby stworzyć obraz Zbawiciela do tutejszej kaplicy. Umiał malować, więc wziął się do tego. Jedni z braci piłowali deski, drudzy je heblowali, ci robili świdrem, a ci siekierą, ci murowali, a tamci przybijali gonty. Co który umiał najlepiej, albo do czego najbardziej był zdolny — to robił. On umiał malować, więc na ogólne, natarczywe żądanie braci, stworzył wśród twardego postu i żarliwych modlitw wizerunek Zbawiciela. Poza tem jedynem zdarzeniem, już nigdy nie maluje.
— Zakopał w ziemię talent.
— Nie! To, co mogłoby być tylko zbytkiem, uciechą, zabawą, — zabawą wśród tylu nędz! — rozrywką smakosza, przedmiotem martwej kontemplacyi duchowego leniwca — zakopał w ziemię. To, co było istotnie potrzebne, owoc swego geniuszu ukazał w tem jednem dziele. A zresztą — tak uczynił. Poświęcił swój ziemski talent dla Boga.
— Nie rozumiem, czy może być na cokolwiek użytecznem zniweczenie takiej zdolności.
— Powiedział ten poeta, — pan pamięta lepiej, niż ja: »Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy«...