Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Do tych udręczeń, przesycających powietrze polskie, dołączyły się biedy osobiste. Po wyjściu z »bąka« Ryszard odebrał na poczcie warszawskiej dwa listy od panny Xenii. Obadwa były szorstkie, puste, lekkomyślne, tam i sam ocukrzone zlekka frazesem kokietującym. Posłania te były tak dalece niczem niezwiązane ze wszystkiem, co stanowiło życie odbiorcy, że gdyby nie owe igły do przebijania duszy, w niepojęty sposób działające, któremi najeżone zostały obadwa liściki, należało tylko uśmiechnąć się i rzucić je w miejsce właściwe. Lecz odbiorca chował je na sercu. Nieraz wśród najgorszych zgryzot życia przytulał do ust i rozgniatał gorącymi pocałunkami opryskliwe i czcze wyrazy. W gruncie rzeczy złośliwa obcość obudwu listów była czynnikiem nie odtrącającym, lecz przeciwnie — porywającym. Znajomość z panną Xenią, jej widok, rozmowy z nią i spacery stworzyły w duszy Nienaskiego jedyny w swoim rodzaju fenomen. Był to świat pogański, jakgdyby ziemia nieznana, wyspa nietknięta okiem i stopą człowieka, gdzie wszystko było bez miary bujne, rozkwitłe, królewskie, dzikie, w rozroście swym i rozkwicie nieprawne, niezgodne z niczem, widzianem dotąd na ziemi. Ten świat stanowił nowość i zupełny przewrót w duszy. Nienaski doświadczał rozkoszy kafra, czy azteka, brodząc na oślep i wbrew wszelkim przepisom rozumu po tym dziewiczym lądzie radości. Żadna na ziemi siła nie mogła go powstrzymać od marzeń, snów i wałęsań się tam, w czarodziejskiem, nowotnem pustkowiu. Czytając listy panny Xenii, przymierał od smutku, gdy zaznaczała w postscriptum, że było jej »troszeczkę« żal porzucać Warszawę, i gdy zarazem głosiła w krótkich słowach uwielbienie dla Riwiery. Któżby uwierzył? — cieszył się jej szczęściem i zabawą, niemal jej tryumfami i powodzeniem wśród tamtejszej »młodzieży« wielkoświatowej. Zdrowy sens, dobre zasady moralne i nieomylne doświadczenie patrzyły na ów daleki brzeg, jako na miejsce zguby jej duszy. A jednocześnie dziki wicher uczuć popychał całego człowieka w obłęd tęsknoty za tamtem wszystkiem, uznanem, jako złe. Kiedy i w jaki sposób dokonywało się to lekkie, niepostrzeżone pośliźnięcie, ten upadek? Jak to było, że człowiek trzeźwy, świadomie zaciekły w swych zdecydowanych wierzeniach, rozumny i wytrwały stawał