Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiał dom, by koniec końców wszystkie siły skupić na nabycie dużej cegielni pod Warszawą. Nim upłynęło dziesięć lat, pana Witolda Granowskiego rachowano na jakie dwakroć sto tysięcy rubli majątku. On znowu wycofał wszystkie swe kapitały i postanowił zbudować ogromną cegielnię, licząc na wielki rozrost miasta. Nie wątpił, że teraz dosięgnie tego miliona, o którym marzył. Wiedział, dokąd idzie i jaką drogą. Gdy nabył rozległe place, wzniósł szereg wysmukłych kominów, ustawił maszyny i spędził ludzi do roboty, sam się zadziwił własnemu dziełu, było bowiem zakrojone na wielką miarę. Nie trwożyły go jednak okoliczności, towarzyszące tej sprawie, weksle i źródła kredytu. Tymczasem — jeden telegram z ministeryum finansów, zabraniający przyjmowania w banku weksli budowlanych — wszystko w niwecz obrócił. W przeciągu krótkiego czasu Granowski runął i to tak fatalnie, że z całego majątku został mu surdut na grzbiecie — i nie najlepszy. Człowiek wszakże pozostał tensam, niezłamany. Nazajutrz po katastrofie snuł nowe projekty i budował w myśli nowe gmachy. Lecz już jego gwiazda zagasła i szczęście go opuściło. Ożeniony w początkach karyery z panną prześlicznej powierzchowności, latoroślą podupadłego arystokratycznego domu, w dobie kryzysu nie mógł już utrzymać domu i rodziny, chorowitej żony i ślicznej córeczki, właśnie Xenii. Wszystkie jego dochody pochłaniał »interes«, wciąż nowy, zawsze »świetny«, a najczęściej zawodny w sposób opłakany. Jeżeli powiódł się jaki manewr, to chwilowo i jakby dla tem większej klęski w następnym. Teraz bowiem przemysłowiec już nie dorabiał się zwolna, lecz grał całemi sumami w imprezach coraz bardziej ryzykownych, byleby się na grubo »odbić«. Szukał ratunku na giełdzie, w totalizatorze, grał w karty i najrozmaitsze loterye. Wśród tych wszystkich usiłowań lata płynęły. W ciągu ich biegu zmarła ze zgryzot piękna pani Granowska. Córeczka Xenia chowała się w »domu« ojca, to znaczy tam, gdzie ojciec mieszkał. Lecz on mieszkał coraz rozmaiciej, — jużto w obszernem mieszkaniu, już w hotelu, — w »pokoju przy familii« z meblami i usługą, — to znowu w pustym lokalu, którego świeżo kupione meble zajęto i zlicytowano, — w pensyonacie, albo u krewnych. Xenia chodziła na pensyę z tych roz-