Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tylko poczekać, to się zobaczy...
Lecz nic się podobnego nie okazało. Tylko Nienaski garnął się coraz bardziej do biedy. Począł wglądać w stosunek »pana majstra« mularskiego do jego czeladników i chłopców. Z tych wglądań wynikła oczywistość faktu, że »pan majster« brał od Nienaskiego rubla dziennie niby to dla każdego z czeladników, lecz czeladnikowi na rękę wypłacał tylko cztery złote. Resztę brał dla siebie »jako majster« za to, że około pracującej gromadki chodził, pokrzykując ordynarnie i sypiąc wymysłami. Chłopcy, oddani »na praktykę«, — to znaczy do ciężkich robót noszenia cegieł, kamieni, lasowania wapna, — pracowali latami za darmo, spali daleko gorzej, niż psy, w barłogach, wśród mokrych murów wznoszonych budowli, bez dachów.
Gdy młody budowniczy zahaczył »majstra« o te stosunki, — tamten się obruszył. Jak to można takich rzeczy tykać? Te stosunki są ułożone. Skoro tylko ludzi podbechtać, to się zbuntują. Nienaski zagroził majstrowi, że go precz wygoni, nieuka, który tylko powtarza cudaczne niemieckie terminy. Oświadczył, że każe pod swojem kierownictwem budować samym czeladnikom i chłopcom, płacąc im tyle, ile zarabiają naprawdę. Ale wówczas majster ze swej strony zagroził wszystkim pracownikom kielni, że ich nigdy i nigdzie do roboty nie weźmie, że ich głodem zamorzy, gdyby choć jeden z nich przystał na warunki młodego budowniczego. I ani jeden czeladnik nie stanął »bez majstra« do roboty na propozycyę Nienaskiego. Stary, niemal średniowiecznie-cechowy ustrój zwyciężył. Czeladnicy woleli pracować po dawnemu za »swe« cztery złote, choć przyznawali, że majster na każdym z nich zarabia dziennie dwa złote i groszy dwadzieścia. Zgadzali się na to, że tak należy, aby majster gorzalinę popijał, klął na nich i pokrzykiwał, sam nic nie robił i obdzierał ich »sumiennie« dzień w dzień.
Cieśle, pomocnicy Łońskiego, nieco mniej ordynarnie, ale także nieufnie przypatrywali się architektowi. Był wśród nich jeden, Szymon Paździora, człowiek nadzwyczajnej pobożności. Podczas nabożeństw w kościele człowiek ten tak się zamadlal, że żarliwością swoją przeszkadzał innym wiernym w modlitwie. Tenże