Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pewność wykonania bez zarzutu. Nadto jego osobista »czystość« roboty była nadzwyczajna. Jeżeli nad zadaniem któregokolwiek z towarzyszów zbyt często i zbyt długo przystawał, patrzał, przestępując z nogi na nogę i gładził z frasunkiem ogolone policzki, znaczyło to, że tam nie zupełnie jest »czysto«. Gdy się zaś niedokładność zbyt uwydatniała, odsuwał kolegę do innej roboty i sam zabierał się do wykonania tamtej. Łoński zbyt długo kombinował, zbyt pedantycznie wymierzał, wypisując sobie »numery« na gładzi belki ciesielskim ołówkiem a bardzo niezgrabnymi figlasami. Bo z pisaniem było mu najciężej. Nie uczono go geometryi, a przecie podstawowe jej zasady o trójkącie, o kwadracie, o przekątni wiedział, jako pewien rodzaj zakonu sekretnego, mądrości tajemnej, może w tradycyi ciesielskiej przekazany mu przez zmarłych mistrzów-cieślów, przy których ongi praktykował. Lecz z tem ubogiem swem »rozumieniem«, z tym kaganeczkiem tak maleńkim światła niezbędnego — ileż to zbudował domów dla ludzi, stajni, obór, szop! Pewnego dnia, pracując na szczycie wieży i rozglądając się po okolicy, stał się wymowniejszym i począł towarzyszom wskazywać we wsiach okolicznych chaty, które pobudował. Nienaski, słuchając tej cytacyi, nabrał dla Łońskiego wielkiego szacunku. Bo, zaiste, z tak małym zasobem wiadomości, jakże ten człowiek był pożyteczny! Gdy inni ludzie »oświeceni« trwonili rzeczy niegdyś wypracowane, niszczyli w porywie waryacyi ogromne zamierzenia przodków, a w najlepszym razie żyli, nie wiedząc o tem, po co żyją, ten prostak przez całe swe życie budował i budował... Nikt mu nic nie dał, nikt nic nie wskazał. On sam, jak pszczoła, albo mrówka, spełniał swe ciche i niepostrzeżone posłannictwo, ulegając mocy instynktu, tajemnicy stwarzającej. Po bliższem zbadaniu domostw, które Łoński stawiał, młody architekt musiał przyznać, że były wykonane »na urząd«, a nawet w pewien sposób, który się rzucał w oczy. Chaty Łońskiego miały pewną znamienną cechę. Łoński dodawał do zwyczajności, do niezbędnej celowości osiedla pewne ozdoby, lecz nie od siebie, nie ze swego wymysłu, lecz z »pamięci«. Sam szył z kłoci »gąsiory« słomianych dachów, w sposób uroczysty, uparcie niezmienny, zawzięcie hieratyczny, lecz wskutek niezrównanej dokładności wykonania, jakby nanowo