Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gółów pozostałego obramienia znać było bogactwo gotyku. Na wysokości drugiego piętra był wązki otwór, zasklepiony ostrołukowo, z wyskokiem pod spodem, jakby z resztką wykusza. Ściana wschodnia przechowała najlepiej dwa obramienia okien pierwszego i drugiego piętra. Były one bogato rzeźbione w wielkich bryłach biało-żółtego wapniaka. Zarówno wieża, jak przybudówka pokryte były starą dachówką holenderską wielkiego wymiaru. Dach ów świecił ogromnemi dziurami, a głęboka szczelina dzieliła obiedwie budowle. — Należało dla udostępnienia drugiego piętra i strychu, nie posiadających schodów, podnieść przybudówkę aż do szczytu wieży... — marzył architekt. — Należało nakryć je wspólnym dachem...
Na szczycie całej wieży sterczał komin wysoki, na którym, jak twierdzili świadomi dziejów mieszkańcy, niezliczone pokolenia bocianie hodowały potomstwo. To gniazdo, z przedziwną zbudowane trwałością, nadawało zakończeniu wieży kształt szczególny, niezwykle harmonizujący z tą samotną ruiną. Gdy Ryszard Nienaski pierwszy raz ją nawiedził, nie należała właściwie do nikogo. Posiadacz jej, ostatni dziedzic, gdzieś przepadł w świecie. Drzwi były poroztwierane. Architekt chodził po schodach i izbach bez przeszkody. Pragnąc zbadać całą wartość budynku, musiał poprzebijać mury, któremi zakryto okna, w czasie przerobienia aryańskiej świątnicy na śpichlerz. Najął tedy cichaczem mularzów i ludzi z drągami... Wązkie schodki zaprowadziły go do piwnic, których było dwie, o czarnych, beczkowatych sklepieniach. Z pierwszej piwnicy wchodziło się do przybudowanej klatki schodowej. Sklepienie drzwi złożone było z trzech zaledwie głazów, dwu bocznych i potężnego zwornika, jak we wcześnie-gotyckich zamkach francuskich. Schody, kończące się obszerną sienią, prowadziły do sali przyziemu, liczącej jakich dwadzieścia ośm stopni w kwadrat, sklepionej krzyżowo kamieniem. Była ona czarna, zapewne od dawnych pożarów, podkurzeń, gdy szło na dobre: »Bando, na aryany!...« Miała ta izba okno w ścianie zachodniej, a w północnej drzwi, prowadzące nazewnątrz, główne wejście do całego budynku. Okno tej niegdyś sale de garde było zamurowane cienkim murem. Po otworzeniu go przez mularzów ujawniło w zamykającym je murze