Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i zębami wszczepił w serce, uwiesił u niego i wżerał w nie coraz mocniej. Nie było rady, nie było środka, żeby dyndające jego cielsko od serca odtrącić, zmiażdżyć, zniweczyć, zabić.
Późno w nocy wyszedłszy z zebrania, przemierzał oświetlone ulice, wrzaskliwe i rozbawione rojowisko birbantów, nocnych nicponiów, nieszczęśliwych i prostytutek. Niósł wśród gwaru głowę swą, jakby rozbitą pałkami, w niej myśl zwieruszoną z posad. W upadku swym ta wiecznie radosna myśl straciła swą żywotność, prężność, polot. Stała się czemś zgoła innem, nie sobą, smutkiem. Coś istotnego, najgłębszą treść rzeczy ogarniała rozległą swą powierzchnią. Gąszcz nowych, niezliczonych rzeczy, ciągnęła w sobie, niby włok, który zagarnął muły i stwory dna głębokiego. Raz wraz wynurzało się, — jak popław, wskaźnik rzeczy, — przeświadczenie, że ludzie polscy skazani są na pracę w ciemnej próżni swego losu, a trudzą się, jakgdyby dla kogoś nieznanego, kto ze śmiechem patrzy wciąż przez »judasza« drzwi ich kaźni. Wspominał tych wszystkich ludzi, zamożnych, po których schodach tułał się, wstępował i schodził w ciężkiem upokorzeniu... Ich niechęć, ich odraza, ich abominacya do owej »Polski«, tak lub inaczej zamaskowana... A teraz znowu ta sala, pełna dymu, zaduchu i obłąkanych słów... Usiłował pocieszyć się myślą, że ci i tamci są to elearowie, że wszystko to tutaj nasiąkłe jest obcością, przyciągnięte przez obcy magnes... Śmiał się na wspomnienie żądania, żeby robotnik polski, gdy nogą stanie w Paryżu, koniecznie tutejsze, francuskie interesy miał na oku, żeby w gruncie rzeczy, w istocie faktu stał się Francuzem, żeby koniecznie zapomniał o Polsce. Zapomnieć o niej — nazywało się tutaj — stać na stanowisku międzynarodowem. A przecie oczywistą to było rzeczą, że kto o Polsce zapomni i staje we Francyi na gruncie niby międzynarodowym, ten się staje nie czem innem, tylko Francuzem. »Interesy robotników francuskich«... Ci z Polski byli obowiązani popierać interesy robotników francuskich... Niewolnicy, zawsze i wszędzie niewolnicy... Szloch poety, który na tym bruku tyle przemyślał, przebolał, zabrzmiał w duszy, niby głos przechodnia, niby okrzyk radosny, przyniesiony zdaleka: