Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

»burżuazyą« nie dogadza. Lecz wówczas jeden z wielkorządców partyjnych postawił wniosek przeciwny, mianowicie, żeby się pobierania funduszów z »Jedności« nie wyrzekać, pieniądze te brać — »owszem« — tylko nie wchodzić z tamtą instytucyą w żadne prawne stosunki i zobowiązania. Było to wyjście tak dowcipne i nowe, że sami robotnicy, stojący pod rozkazami tego doradzcy, nie głosowali za tym wnioskiem. Tylko on sam i dwie jeszcze osoby poparły go przez podniesienie ręki. Ryszard Nienaski siedział w kącie wielkiej izby, w dymie nieprzejrzanym z papierosów, w zaduchu nie do wytrzymania, w tym chaosie zdań, instynktowych okrzyków, wrzasków, sprzeczek na uboczu... Lampy gazowe pod sufitem przygasły od potwornego powietrza, istnego gnoju w przestrzeni. Trudno było dech złapać. Lecz nie fizyczne udręczenie przytłaczało go tego wieczora. Nie odzywał się. Słuchał i patrzał. Był po stronie tych robotników. Rozumiał, co mówią. Tak, wszystko tak... Przytwierdzał. A przecie w mowie ich, w rubasznych, zaciekłych wykrzykach, w mściwych spojrzeniach, w niewybrednych dowcipach, we wszystkiem, cokolwiek mówili, czuł tylko materyalną ich racyę, jakiś chwilowy rezon i nad czemś przewagę. W sobie, przez wewnętrzną intuicyę, wiedział co innego. Nie umiałby zaprzeczyć żadnemu z przemądrzałych wywodów, które tak nieodparcie, czarno na białem okazały, że niemasz ojczyzny, a przecie wiedział, że to wszystko jest mizernie skłamane, i to od a do zet.
Do najbliższego towarzysza, który podrwiwał tęgo z owej »ojczyzny«, nachylił się i spytał ochrypłym głosem:
— A gdy pod Małogoszczem, wiecie, wtedy... A gdy tam biła się szlachta i różne niby »klasy«, tobyście także nie poszli? Siedzielibyście w domu, w izbie, w suterynie, na poddaszu? Patrzelibyście zdala i z góry, jak to tam Dobrowolski...
Tamten coś niechętnego mruknął. Wnet pokazywał sąsiadom tego »inteligenta«. Inteligent zasie czuł, że nie to rzekł, co należało, co chciał wyrazić, że nie ma racyi, aczkolwiek posiada w sobie prawdę o tej rzeczy, że wogóle niema tu o czem gadać. Pierwszy to raz w życiu wesoły Ryś Nienaski poczuł szczególniejszą boleść, bezsilną a do obłąkania głęboką zgryzotę. Jakgdyby się szatan pazurami