„od dołu” będzie domaganiem się włączenia w system, uznaniem praw i dopuszczeniem do przywilejów[1], jednak obywatelstwo widziane „od góry” – z perspektywy autorytetu Miasta – będzie raczej próbą takiego zarządzania wspólnotą miejską, które pozwoli zminimalizować konflikty. Obywatelstwo i z jednej, i drugiej perspektywy ma więc znaczenie czysto instrumentalne. Obywatelstwo samo w sobie nie znaczy nic i nie ma żadnej immanentnej wartości. Tutaj dotykamy problemu obywatelstwa w przestrzeni miejskiej. Dzisiejszy spór o miasto to spór o to, czyje jest miasto. Prawo do miasta jest podstawową kwestią, która dotyczy również obywatelstwa. Ale – jak wspomniałem powyżej i jak argumentują inni autorzy[2] – pojęcie obywatelstwa ma znaczenie jedynie instrumentalne. Liberalne rozumienie obywatelstwa zaproponowane przez wspomnianego Thomasa Humphreya Marshalla jest najbardziej kwestionowane w społeczeństwach wieloetnicznych i wielokulturowych – nie tylko tych, w których pojawili się imigranci – choć w ich przypadku słabość obywatelstwa jest najbardziej oczywista – ale również wszędzie tam, gdzie nadal „przedobywatelskie” więzi społeczne są wciąż silne. Pytanie, które się tutaj pojawia, brzmi – czy wszyscy obywatele miasta są równi? Czy powinni być traktowani w taki sam sposób? Klasycznie liberalna odpowiedź na oba te pytania brzmi „tak”. Ale owej równościowej retoryki starają się używać zarówno przedstawiciele wspólnot, które czują się dyskryminowane, jak i władze miejskie, równością uzasadniające swe niezaangażowanie na rzecz dyskryminowanych wspólnot – i nie ma znaczenia, czy ta dyskryminacja istnieje naprawdę, czy też jest – podobnie jak obywatelstwo – narzędziem do uzyskania większych praw i przywilejów.
Strona:PL-Krzysztof Nawratek-Miasto jako idea polityczna.pdf/24
Ta strona została uwierzytelniona.
24
Krzysztof Nawratek