Przejdź do zawartości

Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/070

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obłęd i że zdałoby mu się odetchnąć rodzinnem powietrzem. Gdyby chodziło tylko o to aby oddalić lub zamknąć Ojca Anioła, rzecz byłaby rychło załatwiona; ale, między nabożnisiami których był oczkiem w głowie, znajdowały się wielkie panie, zbyt niebezpieczne aby je wyzywać do otwartej walki. Tym mówiło się o świętym spowiedniku z obłudnem współczuciem. „Niestety! biedny Ojciec Anioł, cóż za szkoda! to był orzeł naszego zakonu. — Cóż mu się takiego stało? Na to pytanie odpowiadano jeno głębokiem westchnieniem i wzniesieniem oczu ku niebu; jeśli pytający nalegał, spuszczano głowę w milczeniu. Niekiedy jeszcze: „O Boże!.. cóż to za klęska!.. Miewa i dziś jeszcze chwile zdumiewające... błyski geniuszu... Może to jeszcze wróci, ale mało nadziei... Cóż za strata dla religii!...“ Wśród tego, udręczenia i dokuczliwości szły zdwojonym trybem; nie było rzeczy którejby nie próbowano, aby w istocie doprowadzić ojca Anioła do stanu w jakim rzekomo się znajdował; i byłoby się to powiodło, gdyby brat. Jan nie ulitował się nad nim. Cóż powiem więcej? Jednego wieczora, kiedyśmy wszyscy już spali, usłyszeliśmy pukanie do drzwi; wstajemy, otwieramy oczy, i widzimy przed sobą Ojca Anioła i brata, obu przebranych. Spędzili cały dzień ukryci w domu; nazajutrz zaś, z pierwszym brzaskiem, ulotnili się. Odchodzili wcale nieźle zaopatrzeni na drogę; Jasiek bowiem, ściskając mnie, rzekł: „Wydałem za mąż siostry; gdybym był został jeszcze ze dwa lata w klasztorze na stanowisku, stałbyś się jednym z najgrubszych gospodarzy w okolicy; ale wszystko się zmieniło. Oto wszystko, co mogę uczynić dla ciebie!