Przejdź do zawartości

Strona:Płomienie (Zbierzchowski).djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SŁOTA.


 
Gdy w szyby biją krople dżdżu
I pola w słocie mokną,
Ja zrywam się z twardego snu
Spoglądam w ciemne okno.

Jakiś widmowy, straszny sen
Jeszcze się w duszy roi.
Tam w taki deszcz, na polu, hen,
Mokną gdzieś bracia moi.
 
Przez ciemny, zasłocony świat
Daleko myśl ma leci,
Do tych, co zdala od swych chat,
Tęsknią do żon i dzieci.
 
Hej, w taką noc, gdy pluszcze deszcz,
Co cierpi w polu człowiek!
Na samą myśl uczuwam dreszcz
I sen ucieka z powiek.

I złoszczę się, że jestem syt,
Że mam wygodne łoże.