Przejdź do zawartości

Strona:Płomienie (Zbierzchowski).djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
PIERWSZA BRYGADA.


 
Nie dbam o żywot dostatni,
Spoczynku dla mnie ni chwilka.
Wyciąga mię z każdej matni
Węch wyżła a oczy wilka.
Choć deszczby lunął jak z tuszu,
Choć mrózby pod stopą chrupał,
Nie stracę ja animuszu,
Bo gwiżdżę na mróz i upał.
Grad kul dokoła mnie śwista,
Ja stoję jak w dzień parady.
Nie wie co strach — Legionista
Przesławnej pierwszej Brygady!

Nie strasznym mi żaden szaniec
Lufami zjeżony srogo,
Do bitwy idę jak w taniec
Wesoło brzęcząc ostrogą.
Żołnierz ze wszystkiem się otrze,
Gdy ma co włożyć do gęby.
Śmierć do mnie mówi »kumotrze«